NFL we Frankfurcie: czy mecze w Niemczech stają się relacją miłości i nienawiści między gwiazdami?

Po raz drugi w tym roku mecze sezonu zasadniczego NFL rozgrywane są na niemieckiej ziemi. Żmudna podróż nie jest całkowicie pozytywna dla zawodników Miami Dolphins i Kansas City Chiefs, ale mimo to jest oczekiwanie i wdzięczność.

Niebo we Frankfurcie jest szare, wiatr bezlitośnie chłosta PSD Bank Arena. Na stadionie w dzielnicy Bornheim z głośników rozbrzmiewa ogłuszająca muzyka amerykańskiej gwiazdy rapu Meek Mill – bez wątpienia również po to, by dodać zawodnikom sił na boisku. Bo zawodnicy wyglądają na ociężałych.

Miami Dolphins rozpoczęli swoją 8000-kilometrową podróż do Niemiec już w poniedziałek, ale wydaje się, że jeszcze tam nie dotarli. Część sesji treningowej, którą mogą oglądać przedstawiciele mediów, wygląda bardziej jak luźna rozgrzewka, bez ostatecznej intensywności.

„Zmagam się, stary. Mam problemy ze snem” – przyznał bez ogródek Alec Ingold zgromadzonym mediom. „Harmonogram podróży mi przeszkadza” – powiedział nowo wybrany Gracz Tygodnia AFC o długich lotach, w tym o poniedziałkowym wylocie.

Plan przybycia znacznie wcześniej niż przeciwnicy Kansas City Chiefs, którzy do Europy przylecą dopiero w czwartek, jak na razie nie wydaje się działać. Wszyscy specjaliści Dolphins podkreślali, że wciąż zmagają się z nową strefą czasową. Obecnie różnica w stosunku do Miami wynosi pięć godzin, gdyż amerykańskie zegary zostaną przestawione dopiero w najbliższą niedzielę.

Podczas gdy mecze u siebie są najważniejszym wydarzeniem sezonu dla niemieckich fanów NFL, oficjalne mecze wyjazdowe nie są zbyt popularne wśród gwiazd NFL. W zeszłym roku wciąż istniała zachęta do tworzenia historii NFL. Wszystko nowe i ekscytujące. Niemieccy fani czekali na ten dzień od lat i odbiło się to na zawodnikach. Po euforii, codzienna rutyna stopniowo wzięła górę, znane zjawisko również w Wielkiej Brytanii.

Igrzyska w Londynie już od lat są stałym punktem w kalendarzu. Nie jest tajemnicą, że nie wszystkim gwiazdom NFL przypadły one do gustu. Te same obawy dotyczą Niemiec. Podróż przez Europę wiąże się ze stresem związanym z podróżą i jet lagiem, ale niedzielny występ musi być równie dobry jak ten w domu.

„Tak, to jest do bani. Musimy podróżować dziewięć godzin na mecz u siebie, gdy nasz stadion znajduje się po drugiej stronie ulicy” – narzekał szeroki odbiornik Marquez Valdes-Scantling w programie „CBS”.

NFL we Frankfurcie: regeneracja zamiast turystyki

Niektórzy fani mogą myśleć o oficjalnych wyjazdach do Europy jak o ekscytującej wycieczce z klasą szkolną. Zawodnicy spędzają ze sobą więcej czasu niż zwykle, wzmacniając ducha drużyny, a także odkrywając nową kulturę i atrakcje miasta-gospodarza. Romantyczny pomysł, ale rzeczywistość jest znacznie bardziej rozczarowująca.

Hill został zapytany, co sądzi o Niemczech do tej pory. „Jeszcze nigdzie nie pojechałem. Zostałem tutaj i dbałem o swoje ciało. Próbowałem dużo pić, relaksować się i oglądać niemiecką telewizję”. Tak więc podróż „Geparda” w odkrywaniu kultury jest co najmniej perfekcyjna. Na koniec dnia priorytetem jest jedna rzecz: sukces sportowy w niedzielę.

W tej podróży do Niemiec nie zabrakło jednak bardziej pojednawczych nut. „Czujemy, że to coś, do czego nie mamy prawa, że jesteśmy zaszczyceni i chcemy to uhonorować, dając z siebie wszystko i ciężko pracując” – powiedział w środę trener Dolphins, Mike McDaniel.

Gwiazda Miami Dolphins jest podekscytowana kebabem

Obrońca Christian Wilkins wydaje się mieć mniejszy problem z przystosowaniem się niż jego kolega z drużyny Hill. Jasnooki opowiedział o spacerze po centrum Frankfurtu.

Jedno danie szczególnie go przyciągnęło: niemieckie kebaby. „To było fantastyczne! Naprawdę mi smakowało. Jedynym małym zarzutem była wielkość porcji. Sprzedawca ostrzegł mnie: „Tutejsze porcje są mniejsze niż w USA”. Potem spojrzałem na niego i zobaczyłem, że wkłada trochę mięsa do chleba. W tym momencie powiedziałem. Daj spokój, człowieku!”

Tyreek Hill o Igrzyskach we Frankfurcie: „Mogą stać się światowymi gwiazdami „

Defensywny skrzydłowy Bradley Chubb, który grał w Londynie w zeszłym roku dla Denver Broncos przed przejściem do Dolphins, opowiedziałby się nawet za dalszą ekspansją ligi: „Mam nadzieję, że pewnego dnia w Europie powstanie prawdziwa dywizja”.

Hill, stołek hotelowy, również widzi możliwości w międzynarodowych rozgrywkach NFL: „Korzystam z każdej okazji, aby grać w grę, którą kocham, gdziekolwiek to jest. Uwielbiam to. Mamy szansę zostać światowymi gwiazdami. To szansa na rozwinięcie naszej osobistej marki. Harmonogram podróży jest irytujący, ale trzeba patrzeć na jasne strony”.

Ogólnie rzecz biorąc, Dolphins otrzymali tego popołudnia mieszane sygnały. Nie podobają im się ograniczenia związane z podróżami, z którymi borykają się prawie wszyscy. Ale widzą też wielką szansę, jaką oferuje im futbol. Niektórzy wyglądają na zestresowanych lub zmęczonych, ale żaden nie jest niegrzeczny ani niewdzięczny.

I wciąż mają przed sobą doświadczenie, które pozostawi być może największe wrażenie: niemieckich fanów NFL na stadionie

Author
Published
1 rok ago
Categories
AFC
Comments
No Comments

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *