To był absolutny finał z łamaniem serca. Minnesota Vikings pokonali New Orleans Saints 28:25 w pierwszym w tym roku meczu NFL w Londynie – dzięki nietrafionemu field goalowi Świętych w ostatniej sekundzie. Ale także dlatego, że wide receiver Vikings Justin Jefferson w końcu znów odegrał główną rolę w grze Vikings.
Londyn – Była godzina 17:09 czasu angielskiego, kiedy Justin Jefferson w końcu mógł rozpakować „Siatkę” na stadionie Tottenhamu w Londynie.
Zaledwie kilka sekund wcześniej odebrał piłkę rozgrywającemu Vikings Kirkowi Cousinsowi i swobodnym krokiem udał się w kierunku strefy końcowej New Orleans Saints, by doprowadzić do stanu 24-22.
Greg Joseph zdobył dodatkowy punkt, dzięki czemu było 25-22.
Po dwóch meczach bez przyłożenia, Jefferson w końcu został dopuszczony do ponownego tańca w Wielkiej Brytanii. Tak bardzo za nim tęsknił i zapowiedział swoje „Griddy” na kilka dni przed meczem. „Nie przyleciałem tu osiem godzin, a potem nie wygrać i nie pokazać angielskim kibicom 'Griddy'” – powiedział pass receiver.
I miał dotrzymać słowa. Ostatecznie Wikingowie wygrali 28-25 po kuriozalnej nieudanej próbie field-goal przez Świętych w ostatniej sekundzie, Will Lutz kopnął piłkę niefortunnie o poprzeczkę.
Justin Jefferson: Gwiazda wide receivera w Londynie z kolejnym występem dla Vikings
, że „czasami jest to frustrujące, kiedy masz do czynienia z dwoma lub trzema przeciwnikami na murawie w tym samym czasie teraz. Bo chcesz odgrywać główną rolę w grze, zbierać jardy i zdobywać punkty.”
W skrócie: Jefferson miał dość drugoplanowej roli w ostatnich kilku meczach. Według jego autoprezentacji, 23-latek jest stworzony tylko do ról pierwszoplanowych. I właśnie to w końcu zagrał ponownie przeciwko Saints.
Nie mógł tego zmienić nawet jego bezpośredni odpowiednik Marshon Lattimore. Cornerback naprawdę robił wszystko, by utrudnić życie Jeffersonowi przed 60,639 głośnymi kibicami.
Lattimore przeciwko Jeffersonowi – prawdziwie ognisty pojedynek w Anglii.
Już na linii scrimmage obaj przeciwnicy spojrzeli sobie głęboko w oczy i gdy tylko piłka znalazła się w grze, gwiazda Saints podążała za pass receiverem Vikings jak cień, jak limpet, nie można było się otrząsnąć – no prawie.
Bo Jefferson wciąż znajdował sposoby i środki, by wymknąć się swojej „straży” w Londynie. W połowie trzeciej kwarty Jefferson zgromadził już więcej jardów niż w dwóch poprzednich meczach łącznie: 82 do 62 jardów w tym momencie, w przeciwieństwie do dwóch pojedynków z Philadelphia Eagles i Detroit Lions w tygodniach wcześniejszych.
Ostatecznie dla Jeffersona było to dziesięć złapanych piłek, 147 jardów i przyłożenie. Mocne liczby. Jak przystało na takiego szerokiego odbiorcę jak on, Jefferson powiedziałby pewnie sam.
Minnesota Vikings: koledzy z drużyny z dużym uznaniem dla Jeffersona
„Dla mnie to najlepszy wide receiver w lidze” – powiedział w brzuchu areny po meczu kolega z drużyny Adam Thielen. „To wybitne mieć takiego gracza w drużynie, który zawsze jest dobry w specjalnych momentach i który ma specjalne umiejętności”.
Jednocześnie, jak stwierdził, Jefferson jest nie tylko rewelacyjnym sportowcem, ale także niezwykle sympatyczną osobą. „To jest wspaniałe połączenie. Dlatego jeszcze bardziej kibicuje się takim ludziom, by spełniali swoje marzenia.” A Jefferson jest zdecydowanie na dobrej drodze do tego celu.
„Dałem mu dziś 'piłkę do gry'”,
I szybko poszedł za tym odpowiednie wyjaśnienie: „Ale nie tylko dlatego, że poszedł dzisiaj do przodu i włożył bardzo dobry występ, ale także ze względu na całą jego postawę, jeśli chodzi o ostatnie tygodnie. Zachował spokój mimo dwóch ostatnich meczów przeciwko Lions i Eagles, kiedy sprawy nie układały się po jego myśli. Kontynuuje pracę nad sobą, bierze odpowiedzialność w zespole i chcieliśmy dać mu dziś znów kilka sytuacji jeden na jeden przeciwko absolutnie najlepszemu cornerbackowi w lidze, Marshonowi Lattimore’owi, gdzie mógł się wykazać – zrobił to bardzo imponująco. Z tego powodu Justin również z wielu powodów bardziej niż zasłużył na tę 'piłkę meczową’ dzisiaj. „
Minnesota Vikings star Jefferson „just needs to get back in the end zone „
Sam prowadzący, który został wybrany „Graczem Meczu”, również był bardzo zadowolony ze swojego występu. „To był najwyższy czas, aby ponownie pokazać 'Griddy’ – szczególnie tutaj w Londynie. Po prostu musiałem znów znaleźć się w strefie końcowej. W grze naprawdę czułem się świetnie – powiedział Jefferson.
A o swoim pojedynku z Lattimore’m pass receiver powiedział: „Naprawdę wszędzie za mną chodził. To było ekstremalne i oczywiście bardzo trudne. Ale znowu Lattimore jest topową gwiazdą tej ligi. Ale tym razem to ja miałem przewagę”.
To, że tu i ówdzie zdarzało się trochę trash talk, nie było niczym nadzwyczajnym dla Jeffersona. „Zarówno Lattimore jak i ja uwielbiamy wyzwania i obaj chcemy wygrywać. Kiedy on robił zagrywkę, wcisnął mi kilka linijek, kiedy ja robiłem zagrywkę, wcisnąłem mu kilka. To jest po prostu normalne, taki jest sport”.
Jefferson, o przydomku Jets, wsiadł więc na pokład samolotu powrotnego do Minnesoty na wskroś zadowolony. „Osiem godzin lotu bez wygranej naprawdę nie byłoby miłe” – powtórzył następnie pass receiver, po czym zapowiedział, że „zamierza od razu spać w samolocie”.
Nic dziwnego, w końcu za tydzień znów chce być szeroko rozbudzony. Następnie „Wikingowie” będą gościć na własnym stadionie Chicago Bears w Week 5. Z Jeffersonem w roli głównej.
Comments
No Comments