NFL najwyraźniej rezygnuje z dodatkowego draftu w 2025 roku. Ostatni zawodnik wybrany w tym trybie został wybrany wiele lat temu.
Dodatkowy draft NFL najwyraźniej nie odbędzie się w tym roku. Jak donosi „The Athletic”, franczyzy zostały już poinformowane o tej decyzji.
Dodatkowy draft, przeprowadzony po raz pierwszy w 1977 roku, daje szansę na przyjęcie do ligi graczom, którzy nie zostali zakwalifikowani do kwietniowego draftu NFL.
W ostatnich latach żaden gracz nie zdołał jednak dostać się do najlepszej ligi futbolowej świata. Ostatnim graczem wybranym w dodatkowym drafcie jest obecny safety Arizona Cardinals, Jalen Thompson, w 2019 roku.
Według informacji podanych przez „The Spokesman-Review”, 26-latek stracił prawo do gry w college’u w czerwcu 2019 roku po naruszeniu zasad NCAA. Thompson zgłosił się następnie do dodatkowego draftu.
Cardinals byli wówczas gotowi zrezygnować z piątego wyboru w drafcie NFL 2020, aby podpisać kontrakt z Thompsonem. To posunięcie opłaciło się. W ciągu sześciu sezonów obrońca rozegrał 72 z 84 możliwych meczów, zaliczając łącznie 483 tackli, 31 pass breakupów i dziewięć przechwytów.
Dodatkowy draft: Cris Carter, członek Galerii Sław, największym nazwiskiem
Historia sukcesu Thompsona nie jest jednak normą. Na przestrzeni lat w dodatkowym drafcie wybrano łącznie tylko 46 graczy, w tym tylko trzech w ostatnich dziesięciu sezonach od 2016 roku.
Dodatkowy proces selekcji był początkowo rzadko stosowany przez drużyny NFL, a obecnie prawie całkowicie zaniknął.
Największym sukcesem dodatkowego draftu jest jednak Cris Carter, członek Pro Football Hall of Fame, który przed ukończeniem studiów na Ohio State w 1987 roku został uznany za nieuprawnionego do gry. Po opuszczeniu szkoły trafił do Philadelphia Eagles w czwartej rundzie dodatkowego draftu w 1987 roku. Później ośmiokrotnie został wybrany do Pro Bowl i dwukrotnie do All-Pro.
Inni godni uwagi gracze z draftu uzupełniającego na przestrzeni lat to skrzydłowi Josh Gordon i Rob Moore, linebacker Brian Bosworth oraz rozgrywający Bernie Kosar i Steve Walsh.




Comments
No Comments