Dallas Cowboys: Kolejna martwa strata w wolnej agenturze NFL – komentarz

Dallas Cowboys do tej pory byli niezwykle ostrożni w wolnej agenturze. Podobnie zresztą jak w poprzednich latach. To musi się zmienić. Komentarz.

„To już dziesięć lat.” Zwrot, który zazwyczaj kojarzy się z jakimś wydarzeniem, np. zwycięstwem w Super Bowl lub zakończeniem kariery danego zawodnika.

W przypadku Dallas Cowboys szczególne wydarzenie również miało miejsce około dziesięciu lat temu. Wydarzenie, które jest symptomatyczne dla faktu, że franczyza zawsze nie spełniała własnych oczekiwań w ciągu ostatniej dekady.

W wolnej agenturze NFL w 2015 roku Cowboys po raz ostatni podpisali kontrakt z zewnętrznym wolnym agentem, który kosztował ponad sześć milionów dolarów rocznej pensji.

Był to Greg Hardy, który za swój roczny kontrakt otrzymał ponad jedenaście milionów dolarów. Po sezonie 2015 z kilkoma wzlotami i znacznie większą liczbą upadków, kontrakt Hardy’ego dobiegł końca.

Umowa nie opłaciła się wówczas Dallas. Ale czy to jest powód, dla którego nie podpisano kolejnego gwiazdorskiego wolnego agenta w kolejnych latach?

Cowboys muszą zaryzykować i trafić na rynek wolnych agentów. W końcu, jeśli widzisz siebie jako pretendenta do playoffów, powinieneś zachowywać się odpowiednio. Jeśli jeszcze nie jest na to za późno

Dallas Cowboys: Wystarczająca ilość cap space jest tutaj

Cap space nie jest wymówką dla Cowboys wokół właściciela Jerry’ego Jonesa. Z ponad 50 milionami dolarów (stan na 11 marca), Dallas są w pierwszej trzeciej ligi.

Oznacza to, że są pieniądze na duże transakcje.

Owszem, Cowboys do tej pory nie próżnowali, ale naprawdę wielkich nazwisk tam nie ma. Dzięki Javonte Williamsowi (trzy miliony dolarów za rok) i Robertowi Jonesowi (do 4,75 miliona dolarów za rok) braki na pozycjach running backu i guarda zostały na razie uzupełnione.

Ale czy są to rozwiązania startowe dla pretendenta? Z pewnością nie może to być wszystko

Dallas Cowboys: Konkurencja nigdy nie śpi

Inne drużyny, takie jak Los Angeles Chargers (running back Najee Harris za dziewięć milionów dolarów w jeden rok) czy Green Bay Packers (guard Aaron Banks za 77 milionów w cztery lata) sięgnęły do kieszeni znacznie głębiej.

Nawet jeśli Banks jest używany jako lewy obrońca, a Cowboys potrzebują prawego obrońcy po odejściu na emeryturę Zacka Martina, to i tak pokazuje to, co dzieje się nie tak w Dallas w porównaniu do konkurencji.

Jones idzie na skróty, aby przeforsować wątpliwie wysokie kontrakty, tak jak robił to w przeszłości z Ezekielem Elliottem czy Dakiem Prescottem.

To zła droga. Na rynku jest wiele opcji, które mogłyby położyć kres placom budowy Cowboys. Jones i spółka musieliby jednak wydać na to pieniądze.

Może niekoniecznie na pozycji running backa, ale na rynku są topowi obrońcy w osobach Mekhiego Bectona, Willa Friesa i Tevena Jenkinsa.

Dallas Cowboys: Nie zawsze chodzi tylko o stabilny zapach

Do gwiazdorskiego obrońcy Micah Parsonsa – który prawdopodobnie podpisze nowy kontrakt w Dallas – dołączy kolejny topowy pass rusher. Eric Kendricks może bowiem zostać pozyskany jako wolny agent.

Na rynku są już jednak obiecujące opcje w postaci Cody’ego Bartona (za trzy lata i 21 mln USD do Tennessee Titans) i Dre Greenlawa (za trzy lata i 35 mln USD do Denver Broncos).

Cowboys lubią zatrzymywać własnych graczy, o czym świadczą plany z Parsonsem i przedłużenie umowy o wartości 80 mln USD z obrońcą Osa Odighizuwa. Został on ponownie podpisany na cztery lata.

Ale tylko gwiazdy z własnym rodowodem? Nie musi tak być.

Cowboys nie mogą dać sobie więcej czasu, nawet jeśli wolna agentura oficjalnie rozpocznie się dopiero w środę.

W przeciwnym razie Dallas wkroczy w kolejną dekadę bez sfinalizowania ważnej transakcji w ramach wolnej agentury. Przynajmniej jeśli chodzi o zawodników, którzy wcześniej byli związani kontraktem z inną drużyną.

Author
Published
4 minuty ago
Categories
NFC
Comments
No Comments

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *